Fractured Quilt – pierwsza seria
We wtorek wojowałam z prostowaniem paneli, dzisiaj postanowiłam zeszyć pierwszą grupę i zobaczyć, co z tego wszystkiego wyjdzie.
Przyjęłam jakąś jedną linię odniesienia w moich krzywulcach – krótszy bok panelu – i cięłam względem niego. Przynajmniej otrzymałam pasy o równej szerokości, chociaż im bliżej końca, tym bardziej skoszone miały krótkie boki. Każdy panel z grupy (oznaczony jako A, B i C) tnie się inaczej, z pewnym przesunięciem, aby otrzymać później wrażenie właśnie takiego załamania wzoru. Szerokość pojedynczego paska to w oryginale 1.5″; niestety moja długa linijka jest centymetrowa, więc musiałam coś przyjąć i przyjęłam 4 cm. Bardzo ważne jest oznaczanie każdego paska odpowiednim wariantem (A, B lub C) i kolejnym numerem. Jeśli tu zajdzie pomyłka, to leżymy, wzór się ładnie nie ułoży.
Każdy panel został więc ciachnięty na 25 pasków. Następnie paski ułożyłam naprzemiennie: A1, B1, C1, A2, B2, C2 … i tak aż do A25, B25, C25. Potem zszyłam je ze sobą bardzo wąskim szwem o szerokości 1/8″. I tu nastąpiło odkrycie. To będzie Bardzo Duży Quilt! Nie wiem, co sobie wyobrażałam, ale quilt z 9 paneli będzie prawdopodobnie największą narzutą jaką kiedykolwiek uszyłam. Straty na szwach są minimalne, lekko licząc będzie miał jakieś 3m x 1,5 m. Hmm. Tego nie wzięłam pod uwagę 🙂 nie wyobrażam sobie, jak mam takie „maleństwo” jak dzisiejsze (wynikowe wymiary wynoszą 3m x 0.5 m) pociąć na pasy wzdłuż dłuższego brzegu. Samo szycie jest też dość monotonne, a czekają mnie jeszcze 2 takie same zestawy do pocięcia i zszycia. Plus jest taki, że szybko idzie 🙂 jak dobrze pójdzie, w następny weekend uszyję drugi a w kolejny trzeci i będzie można zabrać się za cięcie i zszywanie finalnego topu. Może w marcu skończę 🙂